Przy robieniu zdjęć tej tarty nagimnastykowałam się prawie jak ten chińczyk – fotograf ślubny w plenerze. Późny, zimowy wieczór, mąż i koleżanka z niecierpliwością czekają na kawałek tarty, w międzyczasie mąż tłumaczy zasady planszówki w którą będziemy grać. Ja rozkładam dwa blaty do zdjęć na podłodze (tak, dwa – w akademiku mamy lekko żółte ściany, więc blat stolika z Ikei robi mi za tło), układam talerz z tartą i kombinuję. Nie ma żadnego sensownego światła, lampy błyskowe zostały w domu, z resztą i tak nie ma miejsca żeby rozłożyć statyw. Pozostaje mi albo górne, centralnie nad tartą ustawione światło pokojowe, albo lampka nocna, ta którą niedawno kupiliśmy, a nad której miękkim światłem się ostatnio zachwycałam. Światło rozprasza pięknie, ale do robienia zdjęć na bloga nadaje się średnio – światło jest jednokierunkowe, do tego dosyć mocno skupione, jednak rozmiar rozpraszacza ma znaczenie. No i ta barwa! W jaki sposób mam cokolwiek z tego później wyciągnąć?! Dobra, nieważne, przecież ostatnio pisałam na facebooku o tym, że zdjęcia nie są takie ważne, będę się kierować tą zasadą, przecież to ma być głównie moje archiwum, żebym wiedziała na następny raz jak się do tego zabrać. I co? I usiadłam do komputera, pokombinowałam i wykombinowałam. W efektu jestem zadowolona najbardziej jak tylko mogę wiedząc jakie były warunki. Ba, jestem więcej niż zadowolona!
Przepis na spód wzięłam z książki Moje wypieki, dokładnie taki.
Składniki na spód:
- 150 g mąki pszennej
- 50 g migdałów (zmielonych lub jeśli całych – rozdrobnionych w malakserze)
- ok. 2 łyżek cukru pudru
- szczypta soli morskiej
- 100 g zimnego masła
- 1 jajko
Mąkę wymieszać z migdałami. Dodać masło pokrojone w dosyć małe kawałki. Dodać jajko, cukier, sól i zagnieść, jak najkrócej. Uformować z ciasta wałek i owinąć folią spożywczą. Włożyć je do zamrażalnika na około 30-60 minut. Przygotować formę – u mnie tortownica o średnicy 23 cm: dno wyłożyć papierem do pieczenia, a boki wysmarować miękkim masłem i obsypać mąką. Ciasto wyciągnąć i odwinąć z folii. Kroić na plastry ok. 2-4 mm i układać je w foremce – na dnie i na brzegach. Zakleić dokładnie łączenia plastrów i uzupełnić dziury. Podziurawić nieco dno widelcem. Na ciasto ułożyć papier do pieczenia i wysypać fasolę (ja używam ryżu). Piekarnik nagrzać do 220 st, a w momencie włożenia ciasta zmniejszyć temperaturę do 200 st. Piec 15 minut, po czym zdjąć papier do pieczenia z fasolą (ryżem). Piec jeszcze 10-15 minut do zrumienienia spodu. Wyjąć z piekarnika i ostudzić, po czym wyłożyć spód na talerz.
Składniki na nadzienie:
- 100 g gorzkiej czekolady
- 100-gramowa czekolada mleczna z całymi orzechami (lub odpowiednia ilość czekolady mlecznej i garść orzechów laskowych)
- 330 g śmietanki 30%
- 250 g mascarpone
- 7-8 łyżek cukru pudru do smaku
- 1 łyżka cukru waniliowego
- 1 śmietan-fix
Z czekolady mlecznej oddzielić orzechy. Czekoladę gorzką połamać i umieścić w misce nad kąpielą wodną razem z czekoladą mleczną i ok. 30g śmietanki. Po studencku można umieścić wszystko w kubku, a kubek ustawić w garnku z gorącą wodą (ale nie stawiać na gazie!). Rozpuścić czekolady i dodać do rozmieszanego w osobnej misce serka mascarpone. Zmiksować do połączenia składników i dodać cukru pudru do smaku (ok. 4-5 łyżek). W drugiej misce ubić śmietankę z 2-4 łyżkami cukru pudru, cukrem waniliowym i śmietan-fixem. Wyłożyć masę czekoladową na spód tarty, a na to bitą śmietanę. Orzechy z czekolady mlecznej posiekać i posypać na wierzchu tarty. Smacznego!