Po usmażeniu pączków z marmoladą, ochota na te smażone stworki wcale mi nie minęła. Nie trzeba było długo czekać na wypróbowanie kolejnego przepisu na pączki, tym razem z autorskim nadzieniem (oczywiście pomoc mamy była nieoceniona <3 ) – z (oszukanym) adwokatem. Pierwsza próba do nadzienia nie bardzo wyszła – chciałam żeby nie było za gęste, a wiadomo, budyń czasami lubi zrobić się prawie jak galaretka, dałam więc więcej mleka. Wynikiem tego był sos, a nie nadzienie. Ale nie martwcie się! Był przepyszny i na pewno wykorzystam to doświadczenie w przyszłości (na przykład do podania szarlotki z sosem waniliowym <3 ). W domu nigdy nie brakuje mleka ani budyniu, mogłam więc zdążyć z pączkami na urodziny brata. Przepis na ciasto znów w Moich Wypieków z moimi drobnymi zmianami.
- 500 g mąki pszennej
- 250 ml mleka
- 2 jajka, lekko roztrzepane
- 60 g masła, roztopionego
- 60 g cukru
- 10 g drożdży suchych
- 1 łyżka rumu
Nadzienie:
- 1 opakowanie budyniu
- 500 ml mleka
- 50 ml spirytusu
- 2 żółtka
Mąkę przesiać do miski. Dodać drożdże, mleko, jajka i cukier i dobrze wyrobić. Na koniec dodać roztopione masło i rum i wyrobić ponownie. Odstawić do wyrośnięcia na ok. 1,5 godziny (do podwojenia objętości, jeśli będzie trzeba dłużej, to nawet lepiej).
Przygotowanie kremu: budyń przygotować zgodnie z instrukcją na opakowaniu. Od razu po zdjęciu z ognia dodać żółtka i spirytus i dobrze wymieszać.
Po tym czasie wyłożyć ciasto na oprószoną mąką stolnicę i podzielić je na równe porcje (ok. 20). Każdą porcję uformować w mały placek i ułożyć na nim 0,5-1 łyżeczki nadzienia. Zamknąć dokładnie ciasto w kulkę, żeby przy smażeniu nic nie wyleciało. Odstawić pączki do urośnięcia (znowu podwojenie objętości).
Smalec rozgrzać do temperatury ok. 175 st. Warto odłożyć wcześniej małe kulki ciasta, które posłużą nam za próbniki – z jednej strony pączki powinny zarumienić się w ok. 50-60 sekund. Usmażone pączki wykładać na ręcznik papierowy. Pączki obsypać cukrem pudrem.