Blog

Wielka Brytania 2014: Londyn + KONKURS

30 listopada, 2014

Ci którzy śledzą mój fanpage na facebooku wiedzą, że miałam nareszcie krótkie wakacje i 8-12.11 byłam u siostry w Wielkiej Brytanii. Zuza przyjeżdża do Polski razem z mężem w miarę możliwości na każde święta, ale trudno jest żeby któreś z nas odwiedzało ich chociaż raz w roku. Szczerze mówiąc, do tej pory z naszego rodzeństwa odwiedziłam ją na razie tylko ja, dwa razy, poprzedni raz trzy lata temu, więc wizyta szybko zorganizowana niedługo przed wyjazdem na targi do Monachium ucieszyła Zuzię (tak sądzę 😉 ). Czasu na organizację nie było dużo, tak samo jak na wspólne zwiedzanie – w sobotę leciałam, a w tygodniu Zuza i Łukasz normalnie pracowali. Mieszkają godzinę drogi od Londynu, więc żeby osobno dojechać w niedzielę też nie było czasu (ani benzyny 😉 ). Londyn musieliśmy załatwić więc w sobotę – po moim przylocie.

161wUK

 

Samolot miałam o 10:15, lądowanie planowo o 11:30 (czasu lokalnego). Wystartowaliśmy bez opóźnienia, pogoda dopisywała, więc dolecieliśmy 20 minut przed czasem. Myliłam się myśląc, że po wylądowaniu tylko chwila i zaraz będę mogła zobaczyć się z siostrą – całkiem zapomniałam w jakiej kolejce trzeba czekać do odprawy paszportowej (i jak bardzo uprzejmych ludzi w tej kolejce obserwować). Gdybym pomyślała wcześniej i zabrała paszport być może problem byłby mniejszy – paszporty elektroniczne miały osobne stanowiska i kolejki, dużo krótsze. Osoby spoza Unii Europejskiej też czekały krócej. A podobno miało nie być granic 😉

001aaaa

Po krótkim oczekiwaniu na siostrę na lotnisku pojechaliśmy coś na szybko zjeść – wszyscy byliśmy głodni. Tuż obok był McDonald, miałam więc okazję zobaczyć jakie kanapki serwują w UK. Początkowo byłam nieco zdezorientowana cenami – czy podane przy bułkach ceny są za kanapkę czy za zestaw? Zuza powiedziała tylko żebym nie patrzyła na ceny, tylko zamawiała. Zamówiłam więc kanapkę, która skusiła mnie od razu po spojrzeniu na plansze – Chicken Cheddar Classic z racji mojej miłości do tego sera. W cenie ok. 5 funtów dostałam zestaw, więc cenowo wychodzi podobnie jak w Polsce. Oprócz różnicach w menu różnica jest w podawaniu ketchupu, na plus dla UK. Mianowicie nie dostajemy ketchupu w torebkach, na wyraźną prośbę, wręcz upomnienie, a obok kas jest specjalne stanowisko, gdzie mamy przygotowane słomki, cukry, mieszadełka, serwetki i małe papierowe pojemniczki na sosy. Sosy są tuż obok z systemem pompki, który możemy znać na przykład z IKEI. Do wyboru mamy ketchup oraz sos barbecue. Ten drugi jest świetny i warto go spróbować. Ketchup z kolei jest chyba inny niż ten w Polsce, zaryzykuję stwierdzenie, że podają ketchup Heinz – który jest dużo lepszy niż ten mocno octowy i słodki.

005aaa

Po jedzeniu wybraliśmy się już prosto do Londynu. Na liście „do zobaczenia” miałam cztery miejsca, których zabrakło w planie wycieczki kiedy byłam tam z Rafałem, trzy lata temu. Chciałam zobaczyć Borough Market, który jest miejsce koniecznym do odwiedzenia dla każdej blogerki kulinarnej, Tower Bridge, który jest obok Big Bena ikoną Londynu, M&M’s World, który chciałam odwiedzić w jednym celu – po M&M’sy z masłem orzechowym ( <3 ) oraz King’s Cross z peronem 9 i 3/4. Jako pierwszy kierunek obraliśmy dworzec. Trochę pobłądziliśmy dojeżdżając, zaparkowaliśmy kilka ulic dalej, ale trafiliśmy z pomocą map ustawionych na skrzyżowaniach. Przeszliśmy cały dworzec mijając kolejne perony od 1 do 8 i dotarliśmy do drugiej części budynku. Peron 9 i 3/4 można było rozpoznać po kolejce w dziwnym miejscu. Niestety zaskoczyła mnie lokalizacja – znaleźli kawałek wolnej ceglanej ściany i tam przymocowali połowę wózka bagażowego. Wygląda to całkiem inaczej niż sobie wyobrażałam. Ogromny plus za organizację – dojście do wózka zostało ogrodzone taśmami tak, żeby kolejka była zorganizowana i skondensowana. W kolejce odczekałyśmy z Zuzą ponad pół godziny i po drodze straciłyśmy nadzieję i złudzenia na odwiedzenie Borough Market. Kiedy przyszła nasza kolej mogłyśmy wybrać jaki szalik chcemy założyć – Gryffindor, Hufflepuf, Slytherin czy Ravenclaw. Po ustawieniu się przy wózku zostałyśmy poinstruowane żeby patrzeć w obiektyw ich fotografa i podnieść nogę, żeby wyglądało jakbyśmy biegły. Asystent przytrzymywał nam szaliki i na znak podrzucał je do góry. Prób mogłyśmy mieć kilka, nikt nie robił problemu, do tego czas na zdjęcia naszymi aparatami (robione przez Łukasza). Wszystko było w bardzo przyjaznej atmosferze i wyglądało naprawdę profesjonalnie. Po zrobieniu zdjęć mogłyśmy przejść do sklepiku i tam wydrukować wybrane zdjęcie (zrobione przez ich fotografa) oczywiście za odpowiednią opłatą. Zrezygnowałyśmy z tej uprzejmości i stwierdziłyśmy że Łukasz zrobił lepsze zdjęcia. W samym sklepiku można było kupić różdżki, zmieniacz czasu, plakaty, kalendarze, szaliki i inne gadżety. Niestety stwierdziłam, że ceny nie na moją kieszeń, kupiłam więc tylko breloczek i bilet na Hogwart Express, no i paczkę fasolek wszystkich smaków Bertie’go Botta.

035aaaaa 040aaaaa

078aaaa

Wychodząc z dworca Zuzia zaciągnęła mnie do sklepu sushi. Sushi wyłożone jest tam w otwartych lodówkach i obowiązuje samoobsługa. Przed lodówkami ułożone są tacki, na które kładzie się to co się wybierze. Można wybrać między gotowymi zestawami w plastikowych pudełkach, ale można też utworzyć własny zestaw – kawałki sushi pakowane są w plastikowe woreczki po jednej, dwie sztuki. Ceny są odpowiednio za jedną paczuszkę lub w pakiecie 2 lub 3 taniej. Zdecydowałyśmy się na dwa gotowe zestawy na tackach i wzięłyśmy je do zjedzenia w domu. Do tego wzięłam paluszki w czekoladzie sygnowane marką sklepu, przy których jak tylko je zobaczyłam, pomyślałam o koleżance z akademika (Agnieszka, pozdrawiam 😉 ) i wspólnym spotkaniu przy grach planszowych. Sushi zjedzone wieczorem było bardzo smaczne i różnorodne. Do tego nareszcie mogłam nacieszyć się idealnie ugotowanym ryżem.

086

Przy okazji King’s Cross przeszliśmy kilka kroków na drugi dworzec, tuż obok – St. Pancras. Łukasz chciał zobaczyć rzeźbę The Meeting Point przedstawiającą parę zakochanych w objęciach. Rzeźba jest wysoka na 9 metrów i waży 20 ton. Z bliska robi wrażenie wielkością, ale po odejściu wygląda pięknie na tle wejścia i zegara wiszącego nad nią.

100aaaa

Kiedy wychodziliśmy z St. Pancras było już bardzo późno, w dodatku zaczęło padać. Szybkim krokiem wróciliśmy do samochodu zahaczając o sklep z pamiątkami (kupiłam pocztówki, które zaginęły w mieszkaniu Zuzy i Łukasza). Na Borough Market nie mieliśmy po co jechać, M&M’s World też nie, pozostało nam Tower Bridge. Padało coraz mocniej, przez co nie było po co wysiadać. Plan był żeby przejechać przez most i wracać do domu. Przy pierwszym podejściu wylądowaliśmy na innym moście, ale Tower Bridge był kolejny, mogłam więc zrobić kilka zdjęć całego mostu. Udało mi się ustrzelić całkiem dobre zdjęcie, chociaż cały czas jechaliśmy. Przejazd przez sam Tower Bridge był dużo nudniejszy 😉

124aaaa

Wizyta w Londynie zakończyła się wyjazdem w prawie godzinnym korku  w deszczu 😉

 

 

004konkurs

 

Na zakończenie mam dla Was świąteczny konkurs. Nagrody będą trzy:

1. Magazyn Jamie’go Olivera wraz z dołączonym kalendarzem i słodycze

004

2. Książka kucharska z przepisami na dania jednogarnkowe i słodycze

020

3. Fasolki Bertie’go Botta, ocieplacz do dłoni i słodycze

038

 

Zadanie konkursowe:

O pomoc w ustaleniu zadania konkursowego poprosiłam znajomych. Witek zaproponował ułożenie fraszki i podał swój przykład. Po dalszej rozmowie Nina zaproponowała interpretację fraszki Witka. Zadanie zostało więc ustalone:

 

 Była raz sobie królowa Elżbieta,
co nigdy w ustach nie miała kotleta,
zamiast kazać go sobie przyrządzić,
wolała poddanymi cały czas rządzić

 

Zadanie polega na zinterpretowaniu powyższej fraszki, przygotowaniu zdjęcia, ilustracji, przepisu do niej, dopisaniu własnego ciągu dalszego lub cokolwiek Wam przyjdzie do głowy. Mam nadzieję, że będziecie mieć przy tym niezłą zabawę 😀 Zgłoszenia wysyłajcie na adres agata@pozeraczeczasu.pl w tytule wpisując „Konkurs Fraszka”

Do tego należy polubić i udostępnić to zdjęcie na facebooku (pamiętajcie, żeby ustawić widoczność dla wszystkich), a w komentarzu pod tym postem napisać którą nagrodę chce się otrzymać. Czas macie do 15 grudnia 2014, do godziny 23:59.

 

Zasady:

1. Organizatorem konkursu jest autorka bloga PozeraczeCzasu.pl – Agata.

2. W konkursie może wziąć udział każdy, kto spełni warunki konkursu.

3.  Zadanie polega na wykonaniu pracy związanej z podaną na blogu fraszką i wysłaniu jej na podany adres e-mail, polubieniu i udostępnieniu odpowiedniego posta na facebooku oraz napisaniu komentarza pod postem konkursowym z wyborem nagrody.

4. Czas trwania konkursu: 30.11-15.12.2014

5. Nagrody w konkursie zostały opisane w poście konkursowym.

6. Nagrody zostaną przyznane przez autorkę bloga z możliwą pomocą osób jej bliskich. Wybiorą oni interpretacje, które najbardziej przypadną im do gustu i będą trafne.

7. Nagrody w konkursie nie mogą być wymienione na równowartość w gotówce.

8. Wybór zwycięzców jest niepodważalny.

9. Wyniki konkursu zostaną ogłoszone na blogu PozeraczeCzasu.pl do dnia 20.12.2014 r.

 

WYNIKI:

Po pierwsze przepraszam za opóźnienie, mam nadzieję, że zrozumiecie przedświąteczne zamieszanie.

Chociaż zgłoszeń było tylko 9, to daliście mi nie lada wyzwanie. Każde na bardzo wysokim poziomie i naprawdę trudno było wybrać trzy wygrywające. Pomóc musiała mi mama, bo sama nie dałabym rady. Po przeczytaniu na głos i obejrzeniu dokładnie każdej pracy decyzja zapadła szybko. Oto wyniki!

 

1 nagrodę otrzymuje: Małgorzata Janczak – za bujny opis królewskiej rodziny 🙂

 

2 nagrodę otrzymuje: Justyna Basaj – za wyobrażenie staruszki Elżbiety pląsającej po korytarzach pałacu Buckingham :3

 

3 nagrodę otrzymuje: Justyna Witkowska – za bardzo rytmiczną i rymowaną fraszkę, która trafiła w nasze gusta.

 

Dodatkowo postanowiłam wyróżnić dwie prace, które nas urzekły.

Wyróżnienie nr 1 wędruje do Anuli Wawrzyniak za wizję i zdjęcie obrazujące jej mamę nakłaniającą królową do zjedzenia kotleta.

Wyróżnienie nr 2 wędruje do Michała Ciorkowskiego – rodzynka wśród dam – za dłuuugą pracę o polskim kucharzu.

 

Wszystkim uczestnikom bardzo dziękuję za udział, a zwycięzcom gratuluję. Czytać wszystkie Wasze prace to była ogromna przyjemność i gdyby tylko pozwalał mi na to portfel, do każdego z Was wysłałabym choć mały drobiazg 🙂

Zwycięzców proszę o kontakt mailowy z adresem wysyłki i o cierpliwość – nagrody będę mogła wysłać dopiero po Nowym Roku. Proszę też wszystkich uczestników o zgodę na opublikowanie na blogu Waszych prac 🙂

  1. Mail wysłąny, post udostępniony, a ja poproszę o nagrodę nr 3. 🙂 Miłego wieczoru!

  2. Z nutka w oku czytałam Twój wpis o Londynie. Byłam tam.. 10 lat temu(o jezu, to aż tak dawno było?)od tego czasu marze o tym by pojechać tam jeszcze raz i pozwiedzać porządnie wszystkie miejsca, których nie udało mi się zobaczyć no i odwiedzić te co już widziałam.

  3. Przesłodkie nagrody, najbardziej odpowiadałaby mi nagroda nr 2, czyli książka kucharska z przepisami na dania jednogarnkowe i słodycze

  4. Wybieram oczywiście Jamiego <3, ale ta czekoladowa pomarańczka (to ta produkowana w Polsce i u nas niedostępna?) też kusi 😉

Comments are closed.